Marzyciel, czyli film, który mnie oczarował.
W filmie nie oczarowała mnie fabuła, kostiumy czy muzyka (za która Kaczmarek dostał Oscara), lecz sama postać Barriego, w którą fenomenalnie wcielił się Johnny Depp.
Pisarz przez cały swój film śmiało wyraża swoje poglądy, z
którymi zgadzam się w 100%. I tu docieramy do mojego ulubionego słowa, czyli
MARZYĆ.
Wiele osób w ciągu mojego życia zdążyło mi już powiedzieć
"dorośnij". Lecz czy to grzech, że w wieku 20 lat nie myślę jeszcze o
dzieciach, stałej pracy czy kredytach? Prawda, żyję marzeniami. Marzeniami,
które wydają się wręcz abstrakcyjne, ALE żadne nie jest nie do spełnienia.
Barrie pokazuje, że to właśnie siła marzeń i fantazji
napędza człowieka do pokonywania największych życiowych trudności. Pisarz był
człowiekiem, któremu także wielokrotnie zarzucano dziecinność, bo nie przystoi
DOROSŁEMU mężczyźnie mówić wciąż o jakieś Nibylandii, wróżkach, syrenach
czy przebierać się za Indian.
Pisarz jednak nie przejmował się opiniami innych, był sobą.
To jest właśnie problem wielu ludzi, robią w swoim życiu to
czego oczekują od nich inni, to co wypada, boją się zdania obcych. A to błąd.
Nie pozwólmy by wytarte reguły decydowały o naszym życiu.
Nie mylmy też dziecinności z wyobraźnia. Co innego jak
człowiek nie potrafi załatwić najprostszej sprawy w urzędzie i dzwoni wiecznie
po pomoc do rodziców, a co innego jak opowiada dzieciom piękne historie
wymyślone na poczekaniu.
Nie bójmy się żyć marzeniami. Zwykle, gdy wkraczamy w wir
DOROSŁOŚCI, znajdujemy stałą, dobrze płatną pracę, mieszkanie w centrum miasta,
to zapominamy o naszych głęboko skrytych marzeniach, albo co gorsza, boimy się
ich spełnić!
Pamiętajmy, że życie ma się tylko jedno, nie odkładajmy
marzeń na dalszy plan. A przede wszystkim bądźmy sobą, nawet jeśli oznacza to
bycie "dziecinnym".
Wszystkim z bujną wyobraźnią (i nie tylko) polecam oczywiście film Marzyciel oraz lekturę Piotrusia Pana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz